sobota, 29 grudnia 2007

Cenzura

Ech... na moim blogu zaczyna się cenzura ;/ no cóż nie ubłaganymi krokami kroczyła i dociera... Koniec z brzydkimi postami, poprawiam komisyjnie wszystkie posty na taką wersje LIGHT :D

W skład komisji wchodzę ja i moje sumienie. No więc kończę z okrutną krytyką, zaczynam się pilnować i zacznę pewnie wyrażać różne uprzejmości w stronę rodziców Panny Anny i cioteczki, bo wujek to zrozumie :D o ile się zdecydują na to by zajrzeć tu od czasu do czasu.

A poważnie to wiele się nie zmieni, no pewnie będę pisał uprzejmiej np. dzień dobry zamiast cześć, jakże nieprzyjemnym było sformułowanie zamiast głupio powiedział, albowiem Pan poseł zamiast on, zupełnie niewłaściwe zachowanie zamiast głupie... itd.

Generalnie nic więcej się mam nadzieję nie zmieni. Zresztą tak znowu wiele osób nie śledzi moich poczynań (ale wiem, że przynajmniej kilka obserwuje cichaczem).

OK zatem ja zabieram się za cenzurowanie, a post należy potraktować w formie informacyjno-powitalnej.

Ocenzurowanie uważam, za zakończone (chyba:P).

piątek, 28 grudnia 2007

Lekarze

Hmmm podwyżki dla lekarzy dobrze czy źle?

Z jednej strony oczywistym jest fakt, że praca lekarza jest wyjątkowa, z pewnością ratowanie życia to dla lekarzy codzienność! Strażak, czy policjant ratują człowieka raczej "okazyjnie" lekarz codziennie. Ma więc prawo, a nawet więcej winien zarabiać b. dobrze, tak żeby nie musiał się martwić o jutro! Na sali operacyjnej musi być gotowy w 100%
No i mamy jasny fakt, lekarz musi zarabiać dobrze! Tylko teraz pojawia się pytanie - czy Polski lekarz naprawdę zarabia źle? Owszem oficjalnie źle zarabia każdy lekarz, ale nie oficjalnie to powiedzmy sobie szczerze, czy znamy takich, którzy nie jeżdżą bardzo dobrym samochodem? Mercedes to nie jest obiekt westchnień dla lekarza. Oni w 90% mają te merce ;/ kurcze ale skąd? No przecież nie za te grosze.

No i tu pojawia się ten ciemny aspekt łapówkarstwa wśród lekarzy, biorą dużo i często. Czyli ile? Załóżmy, że lekarz ma 3-4 operacje na dzień. Po udanej operacji rodzina zwykle się odwdzięcza no niech będzie że co druga dała mu tzw. prezent.  Co to jest, albo koniak, albo kasa. 300-500 zł. Dziennie to na pewno dostanie. Zresztą nie wiem czy każdy widział barek słynnego doktora G. (pokazali go po zatrzymaniu :) Sklep z alkoholem bym otworzył mając takie zaplecze :D teraz się nie dziwie, że lekarze piją :[ No niestety nie jest to śmieszne, biorą łapówki i to jest standard. Taki lekarz ogólny, może ma małą pensje, może nie ma tak wiele okazji, żeby sobie "dorobić" ale nie oszukujmy się biedni nie są!
Najskuteczniejszym rozwiązaniem w moim przekonaniu były by solidne podwyżki dla lekarzy, ale jednoczesne realne kontrole stanu majątku owych lekarzy prowadzone przez np. urząd skarbowy. Tylko czy można mówić o poważnej kontroli lekarzy? Skoro zarabiają po 2-3 tys. miesięcznie i jeżdżą mercedesem? Pewnie tyle kosztuje miesięczne utrzymanie tego samochodu ?
Po za tym ciekaw jestem jakby zareagowali na takie ultimatum - zarabiacie po 5-7 tys. ale podlegacie solidnej kontroli skarbowej, albo zostaje tak jak jest i nikt nie pyta "za czyje pieniądze ma Pan ten samochód?"
Wracamy zatem do punktu wyjścia i pozostaje postawić sobie pytanie czy słusznym jest ograniczenie im czasu pracy, oraz podniesienie pensji? Moim zdaniem to nic nie zmieni. Jeśli ktoś nie był uczciwy to uczciwy nie będzie.
Obawiam się 1 stycznia bo jeśli lekarze zaczną pracować po 48 h, a zarobki im nie spadną to co będzie z pacjentami? Przecież lekarzy i tak już brakuje. Nasuwa się logiczna odpowiedź, rząd pewnie o tym zapomniał :) ale moim zdaniem rząd nie zapomniał, pewnie świetnie o tym wie. Zrobi się chaos i wspaniałomyślni politycy roztoczą przed nami wizję wspaniałej "prywatnej służby zdrowia" no i się zacznie płacenie, za wszystko.
Teoretycznie dla nieźle sytuowanego Kowalskiego to b. dobre rozwiązanie, po co ma wystawać w kolejkach jeśli za 200 zł miesięcznie będą go obskakiwać miłe pielęgniarki w prywatnych gabinetach. Czy ktoś patrzy szerzej? Polskie myślenie jest mocno ograniczone, bo ten gorzej sytuowany Kowalski odczuje te zmiany tragicznie. W państwowej służbie zdrowia zostaną najgorsi lekarze, najmniej rezolutni, starzy. Uwyraźni się podział na tzw. dwie klasy tak jak na zachodzie.

Więc nasza perspektywa jest co najmniej kiepska, rządowa natomiast wspaniała, praktycznie przestaną opłacać państwowe szpitale (modernizować, powiększać, budować nowe) bo dla biednych się nie
opłaci. Interes kapitalny, oszczędności też duże.

W sumie czarny scenariusz ale chyba bardzo realny bo jak długo wytrzyma taki system państwowej służby zdrowia? Wszystkie szpitalne pozadłużane, lekarze uciekają, chyba że znajdują prace w prywatnych szpitalach, a te już w Polsce są i wcale nie są tak bardzo drogie!

Zresztą ta sprawa przypomina mi kwestię obwodnicy w Warszawie, wszystkim udało się to obiecać i zapomnieć. Każdy prezydent Warszawy ją obiecuje, a jest tak jak było 20 lat temu :) Tak samo temat służby zdrowia pomija się latami, ale wreszcie komuś przyjdzie się z tym zmierzyć i marny jego koniec :D

środa, 26 grudnia 2007

Pielgrzymka do świątyni Kaaba w Mekce

Pielgrzymka do świątyni Kaaba w Mekce jako rytuał i wydarzenie życia

Islam jako kultura dzieli z innymi kulturami tendencje do rozwoju i budowania, jako religia, podobnie jak inne religie, dąży do ugruntowania i zachowania swych praktyk. Wspólnota muzułmańska rozwija się dzięki swej wiedzy i sztuce oraz swojej twórczości. Islam reguluje każdy aspekt życia w takim stopniu, że kultura, religia i polityka są praktycznie nieodróżnialne. Dla pobożnego muzułmanina nie ma "sfery świeckiej," gdzie może być wolny od islamu, który jest dla niego całym życiem. Islam to sposób w jaki żyje się, a nie tylko religia. Serce kultury islamu stanowi kultura arabska. Religia ta objawiona została Arabom, na półwyspie arabskim, a Koran, święta księga islamu, spisany został w tym języku i właściwie jest nieprzetłumaczalny. Tutaj znajduje się również święte miejsce islamu, jego kwintesencja, czworoboczna świątynia Kaaba (Al-Kaba; z arab. ka'ba(h) = 'sześcian, kostka') w Mekce. W jednym z jej narożników wmurowany jest święty kamień hadżar, czyli Czarny Kamień - przedmiot czci i kultu milionów pielgrzymujących tu muzułmanów. Świątynia nakryta jest czarną, a w okresie hadżdżu białą osłoną z jedwabiu, haftowaną złotymi wersetami z Koranu. Na jednej ze ścian, na wysokości około 2 metrów znajdują się drzwi, do których trzeba się wspiąć po drabinie. Prowadzą one do pustego wnętrza, którego ściany ozdobione wieloma napisami, rozświetlone są złotymi i srebrnymi lampami.
Według tradycji każdy muzułmanin przynajmniej raz w życiu powinien przybyć do Mekki i wypełnić nakazane przez Koran ceremonie religijne. Po ich wykonaniu może się nazwać hadżdżi. Słowo to odnosi się do Hadżdż, pielgrzymki do Mekki, która jest jednym z pięciu filarów islamu. Według kolejności pierwszym filarem jest wyznanie wiary w jedynego Boga (szahada). Obowiązkowa modlitwa (salat) to drugi filar islamu. Przed modlitwą muzułmanin powinien się rytualnie oczyścić przez obmycie wodą, a w jej braku piaskiem. W czasie modlitwy wymagane jest zwrócenie się twarzą w kierunku Mekki i używanie „dywanika modlitewnego”. Przepisanym modlitwą towarzyszą określone gesty, jak postawa stojąca, wyciągnięte ręce, klękanie, padanie na twarz, wybijanie pokłonów. Trzecim filarem jest składanie jałmużny (zakat), która nie jest jałmużną dobrowolną, lecz rodzajem dziesięciny. Ustalona została na 1/40 dochodu i przeznacza ja się na różne cele, zwłaszcza na potrzeby biednych i chorych. Czwarty filar to post (saum) podczas ramadanu, dziewiątego miesiąca islamskiego kalendarza. W tym okresie wierni nic nie piją i nie jedzą od wschodu do zachodu słońca. Zakazane jest również palenie i wąchanie miłych zapachów oraz współżycie seksualne. Ostatnim, piątym filarem jest wcześniej już wspomniana pielgrzymka do Mekki, świętego miasta islamu, w którym urodził się prorok Mahomet. Odbywa się ona od 8 do 13 dnia miesiąca pielgrzymki (dhul - hidża) według kalendarza islamskiego.
Dawniej pielgrzymi podróżowali do Mekki pieszo lub na wielbłądach, a dzisiaj zaszły pewne zmiany. Obecnie bowiem najczęściej do tego celu wykorzystywane są samoloty czarterowe. Z miejsc usytuowanych bliżej Mekki ludzie podróżują taksówkami, ciężarówkami i omnibusami, ale za przejazd płacić muszą wysokie ceny.
Po przybyciu pielgrzymi mieszkają w ogromnych namiotowych miastach, zbudowanych przez saudyjską armię, będących dla nich schronieniem. Zanim jednak wierni przybędą do Mekki zakładają ceremonialne szaty, z dwóch wstęg białego materiału, zwane ihram.
Zadania jakie pielgrzym musi wypełnić w Mekce są dokładnie wytłuszczone. Aby wszystkie one zostały wykonane należy przebywać w świętym rejonie (haram) cztery i pół dnia. Wyznawcom innych religii wstęp jest tu zabroniony, a wejścia na ten teren strzegą żołnierze saudyjscy.
Pierwszego dnia ceremonii hadżżi wchodzi na wewnętrzny dziedziniec Wielkiego Meczetu i siedem razy okrąża umiejscowiony w środku Czarny Kamień. Przy ostatnim okrążeniu całuje umieszczony wewnątrz świątyni Kaaba Święty Kamień. Pierwsze spotkanie ze świątynią Kaaba nazywa się tawaf i jest następstwem say - siedmiokrotnego krążenia między wzgórzami Al-Safa i Al-Marwa. Dzisiaj są one połączone elegancką kolumnadą, w której wydzielono także dróżkę dla inwalidów.
Następnym miejscem ceremonii jest równina Arafat, do której pielgrzymi musza wędrować kilka kilometrów i powinni do niej dojść najpóźniej przed południem drugiego dnia. Stoją tu w palącym słońcu aż do jego zachodu. W ten sposób ofiarowują siebie Allachowi. Następnie udają się do leżącej w połowie drogi między równiną Arafat a Mekką Muzdalify. Na drodze tej zbierają 49 kamieni, które są potrzebne do rytuału trwającego przez następne trzy dni w Minie znajdującej się niedaleko Mekki. Tutaj znajdują się, otoczone krużgankami i galeriami, trzy, różnej wielkości, kamienne kolumny będące wizerunkami szatana. Zadaniem wiernych jest ukamienowanie szatańskich kolumn. Pierwszego dnia w Minie siedem kamieni trafia Wielkiego Szatana, a drugiego i trzeciego dnia ukamienowani zostają średni i mały Szatan, aż zostanie wykorzystanych wszystkich 49 kamieni.
Głównym, kulminacyjnym punktem hadżdży jest Id Al.-Adha, z ofiarą zwierząt. Zamożniejsi muzułmanie mogą sobie pozwolić na ofiarowanie wielbłąda lub woła, biedniejsi natomiast ofiarowują barany. Trupy zwierząt ofiarnych rozdawano dawniej biednym. Dzisiaj ciężkie buldożery zakopują ścierwo w ziemi. Po tym zabiegu powietrze w miejscu ofiarnym jest znowu czyste. Ofiara kończy się na dziedzińcu Wielkiego Meczetu kolejnym tawaf, gdzie znowu trzeba siedem razy okrążyć Kaabę i przy ostatnim okrążeniu ucałować Święty Kamień.
Po zakończeniu wszystkich ceremonii można wrócić do domu, najczęściej przez Dżiddę. Państwo Saudyjskie ofiaruje zapomogę dla osób które wydały wszystkie pieniądze podczas pielgrzymki. Na taki gest może sobie ono pozwolić dzięki wysokim dochodom ze sprzedaży ropy naftowej. Niektórzy pielgrzymi, aby zdobyć pieniądze na powrót do domu, sprzedają nawet swoje dywany modlitewne. Powrót do codzienności zaczyna się od golenia i obcięcia włosów, gdyż podczas hadżdży wszystkie czynności związane z higieną ciała, z wyjątkiem obmywania się wodą ze świętego źródła Semsem, są zakazane.
 
Warto wspomnieć, iż Mekka nie jest wyłącznie celem pielgrzymek, znajdują się tutaj najwyższe sądy saudyjskie, ferujące wyroki w oparciu o Koran. Rezyduje tu również prawniczy komitet nadzorujący i pilnujący przestrzegania prawa.
Obecnie religia Zachodu nie jest postrzegana jako mająca moc nad całym życiem. Są takie dziedziny życia świeckiego, gdzie religia nie ma żadnego wpływu ani autorytetu. Natomiast religia muzułmanów nie może być postrzegana jako osobista czy prywatna preferencja religijna. Nie jest to coś, w co ludzie wierzą, a żyją i tak według własnych zasad. W krajach islamskich, o czym wspominałam na wstępie nie istnieje świecki wymiar rzeczywistości. Połączenie to jest szczególnie trudne do zrozumienia dla człowieka wychowanego w cywilizacji zachodniej, ponieważ religia tutaj postrzegana jest obecnie jako coś szczególnie osobistego i prywatnego. Pielgrzymka do świętego miasta Mekki jest dla muzułmanina najważniejszym celem życia. Dopóki nie zrealizuje tego celu nie może nazywać siebie wierzącym. Jest to przeżycie bardzo poruszające i pamiętne.
Przedsięwzięcie pielgrzymki często łączy się z wieloma osobistymi wyrzeczeniami, koniecznymi dla spełnienia dokładnie sprecyzowanego wymogu religijnego, trudnego do wykonania. Szczególny charakter tego miasta, pamięć wydarzeń, które tam się rozgrywały, obecność pośród współwyznawców przybywających ze wszystkich krajów świata i poczucie przynależności do olbrzymiej solidarnej wspólnoty, okazja do przemyślenia na nowo własnej drogi życia, stanowią duże przeżycie dla muzułmanina. Tego wszystkiego brakuje na Zachodzie, ponieważ w naszej kulturze i religii panuje silna chęć indywidualizacji życia, nie dążymy do poczucia, że jesteśmy wspólnotą. Wyrzeczenia, oddanie, gorliwość i wytrwałość w wierze obecnie u nas zanikły. Mało kto pielgrzymkę do naszych miejsc świętych traktuje jako najważniejsze wydarzenie życia, a islam w powszechnym pojęciu kojarzy się jedynie z wrogością i chorobliwą fascynacją, a w każdym bądź razie nie z czymś pozytywnym. Ale czyż ich niebezpieczne, a jednak fascynujące wiara i kultura, której jednym z najważniejszych dowodów jest owa pielgrzymka do Mekki nie zasługuje na tolerancję i szansę przezwyciężenia powszechnych uprzedzeń? Czy nie powinniśmy odnosić się z szacunkiem wobec jakże odmiennej, co nie znaczy, że gorszej, kultury?.




BIBLIOGRAFIA


Danecki J., Arabowie, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2001;
Kolczyńska J. - przekład, Dąbrowska K. - redakcja, Religie świata. Tablice porównawcze, Klub dla Ciebie, Warszawa 2003.

Ten artykuł otrzymałem od koleżanki.

Autor: Magda W.

poniedziałek, 24 grudnia 2007

Święta u mnie

Opisze Święta u mnie w domu, jak to mniej więcej wygląda. Bo tak pisze o różnych pierdołach w Święta, a o tym co trzeba mało. Powiem może najpierw czemu nie piszę tak o sobie. Bo ja nie pisze  i nie będę pisał pamiętników (nie mówię, że nigdy bo może kiedyś), ale Święta opisze, żeby nie było :)

No więc z rana śpimy sobie długo (mama się zawsze złości, że za długo) potem np. dziś było jajko na śniadanie i czekanie na kolacje (bo to taka tradycja). Po tzw. jajkowym śniadaniu jest ubieranie choinki, wtedy też lecą kolendy sobie w radiu. W tym roku wieszanie ozdób na dworze (tzn. lampki na dwóch choinkach i takie przybranie, zwykle robimy to wcześniej). Po choince następuje czas oczekiwania  na kolacje ;p i gwiazdkę. Później łamanie się opłatkiem życzenia, no i w końcu jedzenie. Jest dużo potraw, ale nie 12 bo nie dali byśmy rady7-9 jest :)

Potem jedziemy do babci tam jest nawet lepiej niż 12 bo czeka już połowa rodziny. No i tam są też prezenty, później taka biesiada typowo świąteczna i wspominamy sobie stare czasy ;p

W drugi dzień Świąt często jeździmy do drugiej rodziny od strony taty i tam podobny schemacik. Jedzenie, wspominanie :D Szkoda tylko, że tak daleko ale są plusy bo i radość ze spotkania jest większa.

Warszawa pozytywnie

Napisałem, już o Warszawie negatywnie, teraz napisze coś dla odmiany pozytywnego i mam nadzieję, iż dzięki temu nie zje mnie krytyka za poprzedniego posta mówiącego o stolicy raczej źle.

Warszawa ma b. dobrą sieć bibliotek, muzeów, kin, a nawet operę. To stawią na piedestale kulturowym naszego kraju, ba nawet na szczycie tego piedestału! Zdecydowanie nie ma chyba nigdzie w naszym kraju tylu spektakli i sztuk co w Warszawie, nie odwiedza jej tylu muzyków, artystów. Są wystawy, wernisaże w zasadzie każdego dnia coś się dzieje w jakiejś części Warszawy.

Dalej jest oczywiście ogromny wybór sklepów, galerii no i prawdą jest, że to czego nie dostaniesz nigdzie w Warszawie jest na pewno. Nawet szukać bardzo nie trzeba arkadia, albo złote tarasy no i na 99% mamy to czego szukamy (tyle że drogo). Można więc w Warszawie zwiedzać, robić zakupy, chodzić do kina i bawić się w dużej ilości naprawdę świetnych klubów.

Jednakże, minusem o jakim trzeba tu wspomnieć są ceny. Otóż Warszawa w zasadzie ma to wszystko do zaoferowania za duże pieniądze.
Są oczywiście miejsca darmowe lub tanie np. zwiedzanie łazienek jest darmowe, płacimy
jedynie za jedzenie, ale takie np. zwiedzanie jest kosztowne, bo w Warszawie ciężko znaleźć coś taniego i co najważniejsze smacznego.
Warszawa jest stworzona dla ludzi bardzo nowoczesnych, to zdecydowanie. Budownictwo jest tak zamieszane, że słyszałem określenia "Warszawska budowa" czyli wszystko, stare kamienice, nowe bloki i pełen kontrast. To może się podobać oczywiście, bo jest rzeczą gustu. Pałac kultury mimo, że faktycznie wygląda archaicznie to na tle złotych tarasów i tzw. puszki czyli KDT wygląda zabawnie, ale jest to chyba bardzo nowoczesny układ (zresztą prawie wszędzie jest podobnie w większych miastach).
No jest klimat tylko ja jestem troszkę za wolny na Warszawę. Są ludzie, którzy nie wyobrażają sobie innego miasta bo tylko tu mają tao ogromne możliwości. No i to jest fakt, ja to widzę na przykładzie uczelni i szkół. W Warszawie jak chcesz to się uczysz i dobrze się uczysz. Możesz wyporzyczać książki, chodzić na korki ze wszystkiego i douczać się czego chcesz bo to w Warszawie jest.
Uczelnie jakie są w Warszawie to bezsprzecznie czołówka Polskich uczelni (nie koniecznie najlepsze) ale w tym gronie raczej się znajdują.

Dobrze też w Warszawie się jest umawiać. Jest gdzie, można wybrać klimat jaki się lubi. Chcemy klasycznie jest klasyczny pub, chcemy rockowy, jest rockowy. No i jeszcze zwykle kilka bo może  akurat nie taki rockowy chcemy.

Po za tym są fajni ludzie, bardzo różni. Ta różnorodność jest dobra, duża tolerancja (no dla mnie za duża nawet gejów tolerują). Hmmm tak sobie myślę co jeszcze, ale mało mi już przychodzi do głowy ;p najwyżej dopisze :D
No zdecydowanie największym plusem Warszawy są ludzie, ale dodam głównie młodzi i w średnim wieku, pomocni, uczciwi i koleżeńscy.
Warszawa oferuje też coś takiego jak życie wygodne. Firmy oferują za pieniądze w Warszawie bardzo dużo. Od zrobienia dziecka (przez probówkę) przez wychowanie w prywatnych szkołach,
po zorganizowanie ślubu, pogrzebu a nawet wystrojenie mieszkania. Dlaczego o tym pisze? Wiem, że to można w zasadzie wszędzie zamówić. Wszędzie to jest raczej po za możliwościami finansowymi Kowalskiego, a w Warszawie jest to na granicy jego możliwości budżetowych. Czasem Warszawiacy mogą sobie pozwolić na takie małe szaleństwa, więcej podróżować... itd.

Ok dość o Warszawie. Czas wracać do świąt.

sobota, 22 grudnia 2007

Atmoswera Świąt zanika?

Od kilkunastu lat coraz słabiej czuję atmosferę świąteczną. Zastanawiam się czym to jest spowodowane, czy tak jak mówią ludzie "wiesz od grudnia lecą te reklamy świąteczne już mi się odechciało" czy może wiek...

Najpewniej zapytam rodziców po powrocie do domu, ale jestem pewien, że powiedzą "czasy" mój tata coraz częściej to powtarza. Co najmniej jakby była wojna "takie czasy"
Dlaczego oni tak mówią? Cofnijmy się do okresu wojny 1939-1945 jakie oni mieli wtedy święta? Fatalne, często bez wielu członków rodziny, raczej taki wypłakane święta, nawet nie było co jeść. Bezsprzecznie beznadziejna sytuacja, ale jak każdy "psikus losu" miała swoje ... hmm jak to nazwać korzystne strony (bo dobre to może złe określenie). Ludzie siedzieli razem, głodni, chorzy, zapłakani ale razem!! Podtrzymywała ich na duchu potężna nadzieja czekali, aż los się odmieni. Po za tym cieszyli się z tego co jeszcze jest. Chociaż brzmi to dość głupio, nadzieja zastępowała im radość.
Zaraz po wojnie 1945-50 był okres rozterki z jednej strony odbudowa i radość z wolności, dręczyła ludzi tylko nowa komunistyczna władza. Mimo wszystko należy się domyślać, że były to bardzo dobre dni, bo przecież wreszcie wolność, odnajdywanie bliskich po latach, można coś zjeść i nie bać się spadających bomb. Powspominać tych, którzy odeszli. Nazwałbym ten stan radością z być może ukrytym niepokojem (o ile ktoś czuł, że wolność jest ograniczona przez komunizm).
1950-1989 - to już schody, komunizm daje ludziom "w kość", zaczynają się niepokoje, strajki w końcu ogólne niezadowolenie narodu daje o sobie znać. Święta znowu są czasem nadziei i trochę obawy przed jutrem.

Warto zauważyć, że w tym okresie niesamowitą rolę odgrywa kościół, który faktycznie pomaga, a nie tylko wyciąga pieniądze od ludzi. Księża wspierają rodaków, to wsparcie jest najważniejsze i zdecydowanie pomaga! Ciężko przeliczyć to na pieniądze. Przychodzi rok 1989 i teoretycznie reżim upada, daje się odczuć rozprężenie.
Fakt na czele państwa staje bardzo energiczny elektryk, a połowa rządu to dalej komuniści, zajmują tylko inne stanowiska, zmieniają sobie nazwiska, mają swoje "marionetki", które za nich kierują polityką rządu. Naród dał się oszukać i czuje się wolny.
Po 5 latach ludzie są rozprężeni. W sklepach wreszcie masa artykułów, po euforii nadchodzi czas ogromnej stagnacji i w zasadzie od 1990 roku do 2005 w Polsce nic się nie dzieje. Rozwija się korupcja i wyprzedawanie majątku narodowego po kompromitujących cenach.
Ten okres jest dla niektórych dobry, część się dorabia, reszta cierpi. W Polsce pojawiają się pierwsi multimilionerzy, wcześniej praktycznie nie zauważalni. Koniec rządów SLD to bardzo zły okres dla kraju, strajki nauczycieli, pielęgniarek, policji, strażaków cała tzw. budżetówka jest wściekła, jedynie górnicy dostają to czego chcieli bo SLD i tak odchodzi... Zdając sobie sprawę, iż wybory przegrali na 100% decydują się na ustępstwo w stronę górników i podrzucenie przyszłemu rządowi problemu "górników". Wygrywa PiS, w kraju wrze. Telewizja zaczyna nagonkę na nową partie, a zwłaszcza na koalicję z Samoobroną i LPR. Fakt bezsprzecznym błędem PiS-u było NIEDOGADANIE się z PO co do koalicji.

Polityka psuje nam więc święta, przez jej zmienność i brak prawdomówności. Obecna na każdym kroku nawet w święta nie daje nam spokoju.

Tak naprawdę jednak atmosferę świąt zrujnowały media. Otóż ględzą co roku i dumają nad tym czy jest ten mikołaj czy nie ....... O rany ile można!! Prowadzą dochodzenia i co roku jeżdżą do Finlandii, żeby w konkluzji (oczywiście takie słowo w wiadomościach nie padnie) stwierdzić, że jest!! Siedzi tam i rozdaje prezenty, nie mówi po Polsku, a dzieciom powyżej 10roku życia już prezentów nie daje bo każde wie, od kogo dostało. Zrobili sobie pożywkę na potrzeby telewizji (ciekaw jestem ile mu płacą). Im więcej o tym mówią tym bardziej mieszają dzieciom w głowie.
Po za tym reklamy dzwoneczkowe, choinkowe, prezentowe, to już po prostu powala i jak tu nie kupować? W sumie nie wiem, ja w święta kupuje prezenty (fakt wydaje więcej niż zwykle) ale nie świętuje ich w knajpkach, nie spaceruje bo bilbordy przysłaniają mi rzeczywistość. W rzeczywistości kościół już przegrał walkę o wiernych w okresie świątecznym. Człowiek w grudniu to tylko konsument, wszystko jest wtedy przestawione na "zakupowanie". Zawsze święta kojarzyły się z odpoczynkiem teraz coraz częściej kojarzą się z bieganiną ;/ Czy ktoś potrafi zwolnić w grudniu?

Nie czujemy atmosfery bo teraz widzi się święta już od 1 grudnia, jak byłem mały to 20-22 coś zaczynało dawać znać o tym, że idą święta. Trend oczywiście zakończy się dopiero w sylwestra. Czy to definitywny koniec atmosfery świątecznej? Ech chyba tak ;/

I tym smutnym niestety akcentem zakończę.

piątek, 21 grudnia 2007

Mikołaj :)

No przyszedł :) do mnie to już nawet wczoraj, dostałem świetny prezencik ciepłe rękawiczki na ręce, bardzo czarne i gustowne. W sumie Ania ma guścik dobry i się tym popisała, poszła i zrobiła mi doskonały prezencik.

Otóż zaskakujące są zakupy u mojej dziewczyny. Powiem, że jak sobie szukała rękawiczek to trwało to kilka dni, w sumie mi kupiła w 5 minut, ale ze swoich nie jest zadowolona z moich jest!!!
No to stwierdzenie zaskakuje, ale taki urok kobiet. Chodzi marudzi, przebiera, w końcu się zmęczy kupi i  potem narzeka... Mi kupiła i leżą idealnie.

Do Ani też mikołaj przyszedł dostała portfelik pod kolor torebki i rękawiczek (czerwony). Myślę, że się jej przyda podobnie jak mi rękawiczki. W zasadzie też szybko kupiłem :)

Piszę to z dwóch powodów nie zaznaczyłem tu jeszcze, że mam dziewczynę a jakże i żeby nie było, że nic o świętach to pierwszy świąteczny artykuł się właśnie ukazuje.

Zresztą taki for Ania bo na pewno przeczyta. Najwierniejsza czytelniczka niniejszego bloga, trzeba to podkreślić - udało się :)

Jesteśmy w Schengen dobrze czy źle?

No to jesteśmy w Schengen! Otóż są oczywiście plusy. Można przejść przez granicę bez kontroli paszportowej, dzięki czemu jesteśmy jeszcze bardziej częścią Europy, wolnej i faktycznie otwartej!

Są jednak minusy tej wolności np. ponieważ nikt nie będzie nas teraz legitymował możemy sobie od tak przekroczyć granice to większa liczba osób będzie je przekraczała np. w poszukiwaniu pracy, na większą skalę można teraz po Europie w zasadzie wszystko i bez ograniczeń przemycać, a przestępcy mogą bezkarnie w każdej chwili wyjechać z kraju.

Nie chcę oczywiście przez powiedzieć, że otwarcie granic jest błędem, zwracam jedynie uwagę na kilka bardzo negatywnych elementów. No chociażby idę kradnę w Niemczech samochód przyjeżdżam do Polski i ....... no właśnie i co? Nic nikt mnie nie sprawdzi ;/

Myślę, że to zniesienie granic jest kwestią bardzo skomplikowaną. Fakt były kolejki na granicach i w zasadzie też celnicy wyłapywali maleńki odsetek przemytników. To wiadomo, ale musieli się z tym jednak kryć. Fakt spadnie nam też korupcja bo już celnik nic nie weźmie ;)

Wiem, że każdy optymista bardzo cieszy się na myśl swobodnego przechodzenia z kraju do kraju, mimo, że jestem racjonalistą i do tego wyjątkowym sceptykiem uważam ten pomysł za dobry, lecz nie rewolucyjny. Obawiam się trochę tego jak zareaguje na to świat przestępczy, bo teraz jak nie będzie aresztu tymczasowego to każdy co bardziej inteligentny zwieje.

Ciekaw jestem jak to działa w innych krajach Uni... hmm może ktoś coś wie w temacie?

czwartek, 20 grudnia 2007

Czy można zabić pod wpływem gry?

Zastanawiałem się nad nowym postem. O czym by tu dziś napisać? Natrafiłem na artykuł, powiem szczerze przerażający :(

Cytat z onet.pl

"Dwójka amerykańskich szesnastolatków zabiła siedmioletnią dziewczynkę, wzorując się na działaniach bohaterów gry komputerowej "Mortal Kombat".
Jak poinformował prokurator w miejscowości Johnstown w stanie Kolorado, nieletni zabójcy - Lamar Roberts i Heather Trujillo odpowiedzą przed sądem dla dorosłych.

Ofiara to siedmioletnia Zoe Garcia, siostra przyrodnia Trujillo. Dwójka nastolatków miała się nią opiekować w czasie, gdy matka była w pracy.
Policja ustaliła, że 6 grudnia dwójka "ćwiczyła" na dziecku ruchy bohaterów gry komputerowej, bijąc i kopiąc Zoe, a także rzucając dziewczynką o ścianę. Siedmiolatka zmarła z powodu odniesionych obrażeń."

No i jak to skomentować? W zasadzie straszna rzeczywistość, wcześniej słyszałem o kimś kto prowadząc samochód przez moment wyobraził sobie, że to wyścigi Need For Speed! O ile pamiętam skończyło się na pierwszej barierce - oczywiście sytuacja zdążyła się w USA.

Jak to rozumieć? Jak można tak bardzo zatrzeć granicę pomiędzy wyobraźnią i rzeczywistością?
Ano okazuje się że można i to całkiem łatwo. Otóż znamy przypadki ze świata, w których ludzie wykazują się wyjątkową głupotą. Wymienię kilka przykładów (nie koniecznie związanych z grami). Młoda Japonka, albo Chinka niestety nie pamiętam zbyt dobrze, umarła przed komputerem z głodu, nie należy tego oczywiście rozumieć dosłownie. Umarła bo nie jadła całymi dniami, mało spała i non stop siedziała przed komputerem. Wycieńczona trafiła do szpitala ale to już jej nie pomogło. Śmierć spowodowana była niedożywieniem! Wyobraźmy sobie jakie to musiało być niedożywienie! Kolejne przykłady to młodzież zabijająca kolegów w szkole. Oczywiście te zachowania przyszły do Europy z USA – jak praktycznie wszystkie najgorsze „nowinki”. Na szczęście w Polsce jeszcze dzieci nie strzelają do kolegów, ale w Finlandii już TAK! Przecież to woła o pomstę do nieba.

Poszerzyłem tu nieco temat mojej pracy, bo nie da się przemilczeć tych faktów mówiąc o grach. Są wbrew pozorom silnie powiązane.

Czy gry są winne choćby części z tych nazwijmy to „dewiacji psychicznych”?
Oczywiście tak. Otóż gry propagują przemoc w bardzo atrakcyjny sposób, jeśli człowiek jest zdrowy i świadomy ma przynajmniej 12 lat to w zasadzie jest częściowo uodporniony na te mniej brutalne gry. Gry brutalne pokazujące np. odstrzeliwane głowy, bryzgającą krew, odcinanie kończyn, hołubiące bicie słabszych, bezbronnych, propagujące łamanie prawa (oczywiście nie wprost) powinny być dostępne dopiero od 16-18 roku życia.
Ktoś powie, że to za mało bo to właśnie 16-18 -latkowie dopuszczają się najgorszych zbrodni rodem z gier. Otóż nie do końca. Jestem pewien, że te dzieci były przykute do komputera od dobrych kilku lat! Jeśli dziecko zaczyna grać w gry dla dzieci (ewentualnie wyścigi, ale takie gdzie nie da się zabijać ludzi) w wieku 10-12 lat i gra nie zbyt dużo (tzn. nie więcej niż 2 godziny dziennie) to jego równowaga psychiczna nie zostanie w zasadzie w ogóle zaburzona. Jeśli potem w wieku 15-16 lat dostanie do ręki (bo nie oszukujmy się dotrze do tych gier) gry bardzo brutalne to nic szczególnego się nie powinno wydarzyć. Dziecko jest już dość dojrzałe i nie ma za sobą lat spędzonych przed monitorem grając w Quek-a (brutalna gra polegająca na zabijaniu przeciwników, zwykle kawałkowaniu). Jeżeli dziecko nie będzie siedziało całymi dniami przed grami i żyło tym co się w nich dzieje nie ma szans, żeby zaczęło je naśladować!

Dobrze ale prześledźmy teraz drogę takiego typowego amerykańskiego dziecka. Jak dojść od niemowlęcia do mordercy.
Żeby tak bardzo zrujnować życie dziecku trzeba się naprawdę postarać. Od małego chłopiec (nazwijmy go Max) był tuczony przez rodziców słodyczami. Mały Max chodził do czegoś w rodzaju naszego przedszkola i już wtedy zauważał, że nie bardzo nadaje się na sportowca z racji wagi. Max był oczywiście dzieckiem żywym i przez to zamęczał swoich zmęczonych życiem, nie wykształconych amerykańskich rodziców. Pytał jak każde małe dziecko
A co to jest odkurzacz?
Mama dzielnie wyjaśniała, że to takie coś do sprzątania.
A do czego?
No do ściągania brudnych rzeczy
A u nas jest brudno.
No tak bo nie było ostatnio odkurzane
A dlaczego?
Bo nie ma odkurzacza.
No ciężko mu wyjaśnić, że rodzice nabrali kredytów żeby było na hamburgery, cole, frytki i na odkurzacz nie starczyło, albo nawet jak jest to nikt nie wie gdzie. Żeby dziecko zaspokoić „zamknąć buzie” rodzice kupili mu komputer, na 7 urodziny, potem komórkę, na 8 urodziny nowy komputer i nową komórkę na 9 urodziny ...itd. Młody zaczyna grać od 6-8 roku życia. No i komputer staje się jego światem. Tam go lubią, słuchają, tam jest silny, a nawet rządzi no realizuje się fenomenalnie. Każdego przeciwnika da się pokonać wymaga to tylko czasu a tego młody ma bardzo dużo! Jest mały więc w szkole (dodajmy amerykańskiej szkole) naprawdę wiele to on umieć nie musi. Liczyć coś, trochę mówić, no i trochę pisać. Czytać już potrafi bo się w grach nauczył. Jest zbyt ociężały, żeby uprawiać jakiś sport, nawet bierki wymagają jakiejś sprawności więc zwolnili go z zajęć W-F
Młody gra i tak do 16 roku życia po czym stwierdza, że na tym polega jego życie. Granie, spanie i ....... potrzeby fizjologiczne. No myć się nie musi szkoda czasu. Czemu kryzys następuje około 14-16 roku? To dość oczywiste. Dzieciak grał od małego, teraz zaczynają się schody, no coś tam w szkole trzeba umieć, mama by chciała zapisać go na tańce, na odchudzanie, na biegi, nawet rower mu kupili, ale nic to. Młody nie chce! Zaczyna balansować urywa się, ucieka z lekcji, no i zaczynają się awantury. Rodzice (czasem widzą czasem nie), że dziecko spada na dno. No i tu albo rodzice go ratują, albo nie. Max-a nie uratowali, nie mają w tym roku czasu jedzą hamburgery. Max nie ma zajęć pozalekcyjnych, nie chodzi do kościoła, on Boga nie zna. Religii w USA też nie mają w szkołach i w domach raczej też nie więc w ogóle nie jest w temacie. Młody odnosi jednak sukcesy 200 level w grze. Jest boski, ale cenią go tylko w necie, koledzy się z niego śmieją. Więcej szydzą! Nikt go nie lubi. Wreszcie poszedł na imprezę z klasą, jedna impreza, druga, trzecia no jest fatalnie. Siedzi sam, dziewczyny go olewają nie wie gdzie się podziać, a mógł teraz grać....
W końcu na której imprezie podają mu „skręta”, albo „pigułkę” no i było świetnie. No w końcu go każdy polubił. Co z tego, że teraz na przemian gra i ćpa.
Życie Max-a jest coraz większym aktem rozpaczy. No i tu jest moment teoretycznie kulminacyjny powinien zadać sobie pytanie, w sumie filozoficzne, ale jakże ważne.
CO JA MAX W ŻYCIU ZROBIŁEM? Ale on go sobie nie zada. On widzi wrogów, w kolegach (chociaż źle ich tu nazywam bo to nie są jego koledzy, nie lubią go, a on ich), rodzice – bo tylko się drą. Dalej to on ma już tylko swój internet, ewentualnie psa/kota.

Max żali się kolegom tym z internetu a oni jemu. Dochodzi do winsoku, że zło jest w jego szkole, na podwórku, domu i co robi?
Max zaczyna szukać tego zła jeśli to mama, albo tata to „zadziabie” ich nożem kuchennym bo jest zbyt mało inteligentny, żeby kupić go gdzieś chyba, że mu „koledzy” wcisną go do ręki. Oczywiście, będzie naćpany i pewnie rano nawet nie będzie wiedział co zrobił.
Albo zacznie wypisywać tych którzy go skrzywdzili na tzw. czarną listę no i kupi pistolet, marzenie każdego wariata.
No może też popełnić samobójstwo.

Nekrolog:
Max umarł w święta Bożego Narodzenia. Jego odejście można zadedykować wszystkim bezmyślnym firmom, które celowo wprowadzają niedozwolone treści do swych artykułów , oraz ludziom rozprowadzającym narkotyki, którzy doprowadzają Max-a i inne dzieci do tego stanu.

środa, 19 grudnia 2007

Co widzimy po śmierci?

Tunel?

Ciemność?

Co człowiek widzi po śmierci? Zastanówmy się nad tym faktem począwszy od momentu "zejścia" z tego świata. Umieramy, zwykle w szpitalnym łóżku, często w towarzystwie bliskich i jeśli już myślimy o śmierci każdy chciałby w taki właśnie sposób odejść (z tą różnicą, że każdy wolałby w domu dokonać żywota).
Niektórzy jednak giną w innych okolicznościach, wypadki, zabójstwa... itp.

Czy to boli? Może ktoś po nas przychodzi?
Myślę, że śmierć jest jedynie stanem przejścia, tak jakbyśmy szli przez most, prosto i spokojnie, wolnym krokiem i pewnie w miłym towarzystwie milczącego przyjaciela. Całkowity spokój.
Jednakże są ludzie chcący za wszelką cenę przyspieszyć ten moment i obawiam się, że oni postępują bardzo źle. Bóg dał życie byśmy je przeżyli tak jak możemy, w momentach ciężkich załamań mamy wiele wyborów. Jednak potrzeba wielkiej pracy żeby je dostrzec, nawet najgorsi ludzie mogą przeczekać do swego dnia sądu np. oddalając się od ludzi i zaczynając lekturę, książki pomagają wiele zrozumieć.
Samobójcy giną marnie, czy oni widzą to samo kiedy umierają?  Nie sądzę myślę, że wracają na ziemię dokończyć to co przerwali i muszą pokutować dalej na ziemi.

.....

Tak więc ziemia jest dla mnie miejscem tułaczki, ale nie potępienia bo w coś takiego nie wierze, Skoro Bóg jest samym dobrem to nie ma czegoś takiego jak zło wśród niego. Natomiast miejsce próby, czy też nauki nosi ze sobą ból i tu zło, może jakby współistnieć, ale i tak jest skazane na klęskę. Jakąż może dysponować siłą? Śmieszy mnie czasem człowiek, który widzi siłę w jakichś mrocznych duchach, które nawet gdyby wywołał i pokierował nimi mają ograniczoną siłę i poddają się woli Bożej na najdrobniejszy znak. W sumie mamy przykłady w Piśmie Świętym jak Jezus wyrzucał złe duchy. Owszem szarpały się, walczyły, ale zawsze przegrywały i wydaje się z lektury tych przypowieści, że Ci którzy duchy wyrzucali nie robili tego z całą mocą. Chcieli raczej pokazać także moc tych duchów (oczywiście jeśli ktoś w to wierzy). Myślę, że Jezus mógł usuwać złe duchy samą wolą bez zbędnego szarpania się na ulicy,
tylko czy to by kogoś nauczyło pokory? Czy ktoś wziąłby tę naukę na poważnie? Ciekawe jest, że nie tylko katolicyzm zajmuje się tego typu praktykami, tak jak nie tylko w naszej wierze mają miejsce cuda!
Rzadko się o tym mówi i pisze, bo po co mieszać ludziom w głowach. Prawda jest taka, że Judaizm, Islam i inne religie robią to samo :D Zwłaszcza, że kościół coraz szybciej traci swoją pozycję. Nastawienie na pieniądz i kłamstwa, które skrzętnie ukrywano wychodzą na jaw i rażą... ale to jest temat na inny artykuł...

.....

Jak to jest widzimy Boga? A jeśli go nie ma? Każdy zadaje sobie to pytanie, ateiści, chrześcijanie, muzułmanie. Nawet człowiek wierzący bezwzględnie ma naturalne chwile zwątpień.
Podobnie ateiści rozważają możliwość istnienia Boga, ale raczej po cichu, nie przyznajemy się do słabości.

Moja opinia jest bardzo pozytywna jeśli chodzi "o życie po śmierci". Uważam, że samo przejście musi być ciekawym i raczej bezbolesnym przeżyciem wewnętrznym każdego człowieka. Co więcej czy to ofiara wypadku, czy też człowiek umierający we śnie każdy przechodzi to z pewnością w ten sam sposób.

Co dzieje się dalej, nawet nie potrafię sobie wyobrazić, ale na pewno to coś dobrego. Niezależnie od tego jak istniejemy, czy to duchowo czy jakoś "inaczej" z pewnością nasze egzystowanie staje się o wiele przyjemniejsze. Na pewno tracimy wszelką ziemską powłokę ograniczającą nas w życiu doczesnym. Na bok schodzą także smutki, rozterki, płacze... Czy tak rozumiem Boga? Jako bezcielesnego sprawdzę dobra, które jak sądzę, będzie tylko działało na mnie emanując pozytywną energią?
Nie wiem dywaguje. Bóg z pewnością jakoś rozumiany istnienie, ja osobiście uważam, że jest to taki Bóg, którego jesteśmy w stanie odnaleźć we wszystkich religiach (z wyjątkiem może części sekt).

Warszawa czy warszawa?

Nie rozumiem, naprawdę odkąd mieszkam w Warszawie mam o niej coraz gorsze zdanie. Jako, że nie pochodzę z Warszawy i jak byłem mały przywozili nas do stolicy jak do świętej Mekki, zawsze wyobrażałem sobie to miasto jakoś wyjątkowo!

W końcu stolica, każdy spodziewa się czegoś nadzwyczajnego, no i pięknego No nawet najtwardsi Warszawiacy nie powiedzą, że jest tu ładnie... No bo to już przesada. Niby parki są np. Saski, łazienki no i fajne ZOO. Można to zaliczyć Warszawie na wielki plus, ale jak dla mnie to np. łazienki wyjątkowo ładne miejsce jest kompletnie nie rozreklamowane. Ja zawsze wiedziałem, że jest coś takiego, ale nigdy nie wiedziałem "o co z tymi łazienkami tak naprawdę chodzi" czy tam jest kino, a może park spacerowy, a może jaka muszla koncertowa.

W rzeczywistości łazienki to coś co trzeba zobaczyć, żeby móc określić. To nie jest taki sobie "park" to Park - pisany z dużej litery. Miejsce ma nieprawdopodobny klimat, zwłaszcza zimą kiedy nie ma ludzi, ptaki nie załatwiają swoich potrzeb nad naszymi głowami i nie ma liści, a wszystko pokrywa śnieżna pierzynka.

Jest super malowniczo, tylko dlaczego nikt o to nie dba?! No pewnie dlatego, że w Polsce jest tak dużo miejsc, że tego nie warto rozwijać tylko ja nie znam tych miejsc i chyba nikt nie zna. Fakt jest taki gdyby te łazienki WRESZCIE ODNOWIĆ to było miejsce doskonałe!
Wystarczy wyremontować parę budynków i ot mamy.

A ZOO też super ładne i ciekawe, wszystkie najważniejsze zwierzęta są, tyle że mało i samo ZOO małe. Chyba  z tego poowodu brakuje trochę tego czegoś... klimatu.

Ogółem w Warszawie naprawdę mało dzieje się na plus. To nawet w moim rodzinnym Płocku na chodnikach ten lód jest posypany, a gdzie mu do stolicy. Wkurza masa problemów i korki.

Ja podziwiam za jedną rzecz wszystkie władze.

JAK WAM SIĘ UDAŁO TAK DŁUGO NIE ZBUDOWAĆ OBWODNICY???!!!

Naprawdę tego powinni uczyć w szkole. No i policja też jest fajna, lepsza niż wszędzie indziej.

Otóż policja w Warszawie jest wszędzie!! Naprawdę jest jej bardzo dużo w centrum. To zabawne jak politycy zadbali o swoje bezpieczeństwo w ścisłym centrum są wszędzie z wyjątkiem miejsc niebezpiecznych! Tak, tak są takie, uliczki, wnęki, zaułki, jednym słowem miejsca zapomniane przez władze i policję, ale ludzie pamiętają!!
Chodzą tam złośliwie! Czemu akurat tam? Po co tam jak policja jest w centrum! A oni muszą chodzić tam gdzie nie trzeba, gdzie strach nawet kamerę zamontować! Jeszcze jakiś oprych zobaczy i zniszczy! Potem trzeba go szukać, łapać, ryzykować i w ogóle same problemy. Policja tak doskonale unika miejsc niebezpiecznych jak nikt, nie mają sobie równych.

Ale nie można powiedzieć, że policja w Stolicy nic nie robi! Otóż za przejście nie po pasach zostałem ukarany mandatem karnym! Całe szczęście, że byli czujni bo chciałem zbiec! Ale we trzech mnie spisywali, więc naprawdę byłem dumny, tyle policji na jednego studenta, na dodatek o 7:00 rano przyatakowali! No i już jest się czym pochwalić przed komendantem. Jak to zakapturzony, pewnie pijany, zbir błąkający się o 7:00 rano został przechwycony przez trzech dzielnych niebieskich ludków.

Nic to, że podczas gdy mnie spisywali o mało samochód nie rozjechał kiwającego się na krawężniku bezdomnego (tzw. pasie zieleni rozdzielającym dwie nitki ulicy) i dopiero po mojej prośbie jeden z tych niebieskich panów poszedł go usunąć z drogi. Pan zasnął na stojąco objuczony w torby z puszkami i kiwał się przed nadjeżdżającymi samochodami. Nic to, że przeszedłem tą ulicą bo w przejściu podziemnym śmierdziało nieprzeciętnie świeżymi jeszcze resztkami alkoholowego obiadu innego bezdomnego złożonych z wymiocin i wina. Ci Panowie obiecali pójść i sprawdzić ale pewnie są odważni jak mówią, ale żaden nie poszedł. Pewnie nie mogli już namierzali nowych barbarzyńców...

No cóż, w-wa........

Witam!

Hmmm myślę jak zacząć pierwszy post, ale jak go zacząć inaczej niż od przywitania się?

Podążę więc za większością i Witam wszystkich odwiedzających :)

Na blogu postaram się poruszać tematy: filozoficzne, polityczne, historyczne – te pewnie będą przeważały. Po za tym ciekawostki, newsy, gry, w zasadzie wszystko co się nawinie ;)



Będę starał się pisać dość regularnie i ponieważ blogowanie dopiero zaczynam (wcześniej były tylko próby) proszę o wyrozumiałość i rady, na pewno się przydadzą. Każdy komentarz będzie dla mnie ważny i mam nadzieję inspirujący. Jeśli macie pytania proszę pisać na mail lub gg.



Pozdrawiam ciepło Łukasz :)

Wyszukiwarka

Google
 

O mnie

Moje zdjęcie
Warszawa, Mazowsze, Poland
Jestem studentem 3 roku filozofi. Lubię poznawać nowych ludzi, podróżować, żartować, robić ciągle coś nowego, odkrywać. Mam dziewczynę też studiuje filozofię na 3 roku. Kontakt: gg 4798704 Skype Lukas8656 Mail lukas86-1986@o2.pl