poniedziałek, 21 stycznia 2008

Praca na filozofię języka

Sposoby przekazywania informacji: mowa ciała i przekaz werbalny, w oparciu o rozdział „ekspresja i mowa” z książki „Fenomenologia percepcji” Mauricego Merleau-Ponty




Omawiając sposoby przekazywania informacji, mowę ciała i cały proces jaki tym złożonym czynnościom towarzyszy, należy ująć dokładnie co będzie znajdowało się w polu rozważań. Ponieważ podejmuję się podejścia do tego tematu z perspektywy filozoficznej, aspekty biologiczne i psychologiczne, które mu towarzyszą zostaną ujęte ogólnie. Szczegółowo zajmę się natomiast analizą fenomenu mowy, potrzebą gestykulacji, a także pisownią i językiem. Praca ma na celu przedstawienie procesów jakie zachodzą w człowieku podczas przekazywania informacji, wyjaśnienia do czego potrzebujemy mowy i dlaczego filozofia w ogóle zajmuje się tym problemem? Czy filozofia mogła by istnieć bez mowy? Dlaczego umiejętność komunikowania się jest w filozofii tak bardzo potrzebna, że aż jest badana? W pracy głównie będę się opierał na rozdziale „Ciało jako ekspresja i mowa” z książki M. Merleau-Ponty ponieważ ujmuje on ten problem od strony filozoficznej w dość szczegółowy sposób, ponadto porusza wiele bardzo istotnych kwestii związanych z językiem, co znacznie ułatwi ujęcie tego problemu w sposób odpowiedni. We wstępie przedstawię krótko biologiczną stronę zjawiska porozumiewania się.
Człowiek jest jedynym stworzeniem, które wypracowało tak szeroki, precyzyjny i skomplikowany sposób komunikowania się. Nasz aparat mowy jest szczególny, gdyż pozwala na wydawanie bardzo wielu dźwięków, głosem można swobodnie modulować, dodatkowo człowiek może mówić bardzo długo, nawet do kilku godzin bez przerwy. W przeciwieństwie do zwierząt, które wydają dźwięki rzadko i raczej ograniczają się do pojedyńczych ryków, pisków czy wydawania innych odgłosów. Należy zauważyć, że „mowa zwierząt” jest im potrzebna. Mimo, że tak mocno ograniczona ma ważne zadania bez, których nie mogły by funkcjonować. Zdanie jest bardzo mocno postawione, ale w pełni uzasadnione, ponieważ odgłosy, które wydaje zwierze przekazują podstawowe ale i najważniejsze informacje,takie jak: odejdź, chodź, zostaw, to moje... itp. Są to głównie polecenia, które nie tworzą jeszcze mowy, rozumianej jako dialog, są to raczej zaczątki, lub też cechy mowy, które zwierzęta mają i może w pewnym sensie rozwijają je, ale nie idą w stronę nauki mowy, w tę stronę poszedł jedynie człowiek. Stąd też póki co jedynie nam przynależy umiejętność mówienia, zwierzęta wydają jedynie instynktowne polecenia, które jednak spełniają rolę priorytetową w ich życiu. Większość zwierząt nie miała by żadnych szans na przetrwania gdyby nie ten skąpy aparat dźwiękowy jakim dysponują.
Fenomen mowy u człowieka zaczął się w momencie zarania dziejów ludzkości i z pewnością był to przełom. Nasz przodek prawdopodobnie zaczął się komunikować w momencie, w którym się pojawił i dzięki temu mógł zbierać się w pierwsze grupy/stada1. Ta biologiczna możliwość otworzyła mu drogę do rozwoju i natychmiast pojawiło się wiele możliwości. Teraz człowiek mógł np. informować się o zbliżającym niebezpieczeństwie co zwiększało znacząco jego możliwości przetrwania. Dzięki tej niesamowitej umiejętności, która rozwijała się, prawdopodobnie za sprawą ciągłego treningu „mowy2”. Wraz z upływem czasu rozwinięty aparat mowy stał się niezwykle użyteczny. Można było nie tylko ostrzegać się przed niebezpieczeństwem, ale również wydawać bardziej skomplikowane polecenia. Język stał się podstawowym narzędziem informowania i dzielenia się wiedzą. Zauważmy bardzo ciekawą rzecz, gdyby nie mowa ludzie mieli by problemy z poznaniem i przekazaniem komuś zdobytej wiedzy. Jak wyjaśnić do czego służy lodówka, pralka, telewizor bez użycia słów (oczywiście na razie skupiam się wyłącznie na mowie, pomijając zupełnie język pisany)? No i tak dochodzimy do istotnego miejsca jakie ma mowa i pismo w filozofii. Po prostu niepodobna uprawiać tej nauki bez mówienia tzw. filozofowania i przelewania myśli na papier, bo inaczej nie da się jej rozwijać filozofii, ani w zasadzie żadnej innej dziedziny wiedzy. W zasadniczej części pracy omówię mowę, rolę inteligencji, myślenia, oraz język.

Ciało jako ekspresja i mowa

W tej części pracy posłużę się cytatami z rozdziału, omówię je i przedstawię własny punkt widzenia. M. Merleau-Ponty w swoim dziele odpowiada na bardzo wiele pytań. Czym jest mowa według Merleau-Ponty?

„Uważa się, że sens słów jest dany wraz z bodźcami albo aktami świadomości, które trzeba nazwać, że dźwiękowa lub artykulacyjna konfiguracja słowa jest dana wraz ze śladami mózgowymi lub psychicznymi, że mówienie, nie jest działaniem i nie ukazuje wewnętrznych możliwości przedmiotu: człowiek może mówić tak, jak lampa elektryczna może świecić [...] ponieważ język może rozpadać się na kawałki, znaczyło by to, że składa się z serii niezależnych elementów i że mowa w sensie ogólnym jest tylko wytworem rozumu”

Autor opisuje umiejętność mówienia, która jest nam dana ale jako taka nie ukazuje nam przedmiotu od wewnątrz. Oznacza to, że słowo np. lampa nic mi nie mówi. Samo w sobie jest puste, dopiero nasza inteligencja, wcześniejsze doświadczenie zetknięcia się z tym przedmiotem nakierowuje nasze myślenie na odpowiednie tory. Filozof podaje bardzo istotny przykład, który zdecyduję się przytoczyć dla lepszego wyjaśnienia zagadnień ujętych w dalszej części pracy (autor często odwołuje się do tego przykładu).

„Na przykład amnezja dotycząca nazw kolorów, rozważana w kontekście całego zachowania chorego, okazywała się specjalnym przejawem ogólniejszego zaburzenia. Ci sami chorzy, którzy nie mogą nazwać pokazywanych barw, nie potrafią ich również poklasyfikować zgodnie z poleceniem. Jeżeli prosi się ich na przykład, aby ułożyli próbko barwne według barwy podstawowej, stwierdza się przede wszystkim, że robią to wolniej i w sposób bardziej drobiazgowy niż osobnik normalny3: po kolei zestawiają ze sobą próbki, które mają porównać, i nie dostrzegają na pierwszy rzut oka tych, które „pasują do siebie”. Co więcej, po prawidłowym ułożeniu w jedną grupę wielu niebieskich wstążek popełniają niezrozumiałe błędy: na przykład jeżeli ostatnia niebieska wstążka miała odcień bladego błękitu, do zbioru „niebieskich” dodają wstążkę bladozieloną albo bladoróżową, jakby nie byli w stanie trzymać się zaproponowanej zasady klasyfikacji i od początku do końca operacji rozważać próbek barw wyłącznie z punktu widzenia barwy podstawowej. Stali się zatem niezdolni do subsumpcji danych różnych reprezentacji eidosu niebieskości. Nawet kiedy na początku doświadczenia postępują prawidłowo, kieruje nimi nie zasada uczestnictwa próbek barwy w jednej idei barwy, ale doświadczenie bezpośredniego podobieństwa, toteż mogą poklasyfikować próbki dopiero wtedy, gdy porównają je ze sobą po kolei. Doświadczenie to wydobywa na jaw występujące u chorych zaburzenia podstawowe, którego innym przejawem jest amnezja dotycząca nazw barw.”

Jak widać w powyższym przykładzie chorzy na amnezję nazw kolorów mają problem z rozróżnieniem barw. Ich język jest ograniczony mimo, że znają pojęcia: żółty, siwy, czarny, zielony, niekiedy nie potrafią ich odróżnić. Na przykładzie tych chorych, można zaobserwować to o czym pisano wcześniej: słowo jest samo w sobie puste, bez znaczenia. Mimo, że chory wie co znaczy żółty za sprawą błędnego działania jego umysłu wiedza zaciera się, jest fałszowana przez umysł. Chory nie wie jak wygląda dany kolor nie dlatego, że nie rozumie słowa, bo samo w sobie nie ma wartości poznawczej, chory nie zna obiektu poznania, któremu ta nazwa przysługuje. Oznacza to, że kolor żółty, który badany zna może mu się jawić jako np. jasnoniebieski ale nie dlatego, że w języku występuję błąd, ale dlatego, iż intelekt fałszuje mu rzeczywistość i w ten sposób poznanie okazuje się błędne. W tym wypadku język sam w sobie winy nie ponosi bo odzwierciedla tylko korelat występujący w naturze. Jeśli interpretujemy błędnie rzeczywistość to nasz język jest nieadekwatny do poznania. Czym w takim razie jest nazywanie przedmiotu? M. Merleau-Ponty mówi „nazwać przedmiot to oderwać się od tego, co w nim jednostkowe i niepowtarzalne, aby dostrzec w nim reprezentanta pewnej esencji lub kategorii”. W tym zdaniu autor zawarł świetnie sens nadawania nazw przedmiotom. Jeśli widzimy coś okrągłego w czarne i białe plamy to poznajemy ten przedmiot, widzimy go jako właśnie jednostkowy, indywidualny, w momencie określenia go „piłka” traci swoją indywidualność, przedmiot staje się częścią szerokiej grupy. Tak samo jest w wypadku ludzi Tomek Kowalski to indywidualność, jeden niepowtarzalny, ale człowiek, czy Europejczyk to już szerokie uogólnienie pozbawione jednostkowej niepowtarzalności.
Szczególnie ciekawe zastosowanie nazw przedstawia się u dziecka. Poznaje ono przedmiot, po czym od razu jakoś stara się go nazwać! Nazwa staje się istotą przedmiotu, staje się jego elementem tak jak barwa czy kształt. Nazwa staje się cechą, która od razu umożliwia nam poznawanie przedmiotu. Kiedy słyszymy telefon od razu mamy świadomość tego co się dzieje bo przedmiot jest nam znany. Kiedy „coś” dzwoni to zaczynamy się zastanawiać: budzik, telefon, dzwonek do drzwi? Co to może być? Mamy silną potrzebę nazwania zjawiska.
W tym fragmencie pracy zajęliśmy się omówieniem fenomenu mowy, oraz potrzebą nazywania przedmiotów, uogólniania ich poprzez nadawanie nazw. W kolejnej części pracy przytoczę fragment, mówiący o rodzajach mowy, nie tylko słowa, ale także malarstwa, muzyki.

„Każdy język uczy się sam z siebie i przenosi swój sens do umysłu słuchacza. Muzyka lub malarstwo, których na początku nie rozumiano, w końcu same tworzą dla siebie swoje znaczenie. W wypadku prozy lub poezji potęga mowy jest mniej widoczna, bo ulegamy złudzeniu, że wraz z potocznym sensem słów posiadamy już w sobie wszystko, czego trzeba, aby zrozumieć dowolny tekst, gdy tymczasem barwy palety albo surowe dźwięki instrumentów, które są nam dane przez naturalną percepcję, w oczywisty sposób nie wystarczają do stworzenia muzycznego sensu danej muzyki lub malarskiego sensu danego obrazu.”

Jak widać Ponty, ujmuje trzy rodzaje mowy, muzykę, malarstwo i pisarstwo, które dzieli na prozę i poezję. Rzeczywiście obok języka naturalnego można przekazywać pewne treści w inny sposób, bardziej metaforyczny, ogólny czy profesjonalny. Język muzyki to przekaz pośredni, podobnie jak w malarstwie. Dociera on do odbiorcy w sposób nienaturalny, gdyż słuchacz nie rozmawia a jedynie odbiera bodźce, tak dostosowane żeby przykuwały uwagę. Mówiąc o mowie w muzyce nie musimy mieć koniecznie na myśli jedynie utworów słownych! Każda muzyka niesie ze sobą przekaz np. muzyka poważna uspokaja, ostra muzyka metalowa pobudza, drażni. Przekaz jest często niewerbalny ale bardzo precyzyjny i jasny. Słuchając niektórych kompozytorów ludzie wyobrażają sobie, że są gdzieś daleko, innym razem myślą o czymś przyjemnym. Znowu malarstwo podobnie, mimo że jest nieme ma silny wpływ na odbiorcę jest naturalnie bliższe językowi pisanemu, ale ma zupełnie inne znaczenie. Obraz oddziałuje na bodźce zewnętrzne, estetyczne i jest to język pełen szczególnego sensu. Otóż odbiorca podobnie jak w muzyce otrzymuje informację ukrytą w metaforycznym sensie, którą odkrywa sam na sobie tylko znany sposób.
Kiedy wyrażamy sąd to najpierw myślimy, czy mówimy? Otóż oba te procesy wbrew pozorom przebiegają równocześnie. Można coś przemyśleć i powiedzieć, ale mówiąc to myślimy. Dlaczego? Otóż mówienie samo w sobie było by bez myślenia jedynie bełkotem! Mowa i myśl splatają się ze sobą w sposób pełny. Sama myśl nie może zostać wyrażona inaczej jak tylko poprzez mowę, ale szeroko rozumianą4. Mowa zawsze opiera się na myśli tak jak chodzenie, nie da się iść po prostu. Można oczywiście iść bez celu, iść w przepaść, ale idziemy świadomie chyba, że lunatykujemy, ale i wtedy nasz umysł pracuje mimo, że robimy to mimowolnie. Jak zatem usiłuję wykazać myślenie towarzyszy człowiekowi w każdej chwili i stąd określenia „bezmyślny” i „niemyślący” traci tutaj sens. Pacjent z cytowanego doświadczenia też myślał dobierając kolory. Myślał według siebie poprawnie, bo chciał wykonać zadanie prawidłowo jednakże za sprawą „błędów w myśleniu” wypływających z choroby nie mógł ukończyć zadania i ułożyć prawidłowo kolorów wstążek. Innymi słowy człowiek ten nie był pozbawiony myślenia, a jedynie był obdarzony myśleniem błędnym jakie towarzyszyło mu podczas wykonywania tego zadania. Ponty określa to dość niejasno mówiąc „mówca nie myśli przed mówieniem ani nawet podczas mówienia; jego mowa jest jego myśleniem”. Poprzez myślenie podczas mówienia rozumiem, że człowiek nie może nagle zacząć myśleć, bądź przestać na chwilę myśleć wypowiadając sąd. Natomiast myślę, że mowa i myślenie są równocześnie w umyśle i współistnieją razem. Gdyż jeśli uznamy, że mowa jest myśleniem to postawiona przeze mnie teza nie okaże się błędna. Ponieważ mówić myśleniem się nie da, dodatkowo pracuje apart mowy (i to nazwałem mówieniem), myślenie to wypowiadane zdania, które tworzy umysł i on odpowiada za ich istnienie, organizm tylko kieruje odpowiednim procesem, który umożliwia powstanie dźwięku. Co zatem idzie mowa jest bardziej procesem biologicznym, a myślenie to proces umysłowy i raczej filozoficzny. Zadanie umysłu jest zatem szersze i bogatsze bo decyduje on o każdym elemencie zdania, ciało tylko stara się wykonać swoiste zadanie postawione przez intelekt. Ciekawie tę zależność przedstawia np. wada wymowy, gdzie wyraźnie można zaobserwować jak umysł i ciało pełnią różne funkcje jednocześnie. Intelekt daje sygnał dla wypowiedzi, ciało usiłuje spełnić zadanie, jednakże poprzez wadę wymowy nie może podołać zadaniu i efektem jest niekształtnie wypowiedziane zdanie. Wina leży po stronie mechanizmu, natomiast nie można wypowiedzieć zdania z błędem wychodzącym od intelektu. Można się np. pomylić ale to nie jest wina intelektu a brak wiedzy danej osoby, można nie wiedzieć co powiedzieć, ale to wynika z ciężkiej sytuacji w jakiej się w danym momencie znaleźliśmy. Kiedy człowiek zwraca się w kierunku słowa, które znajduje się w pewnym miejscu świata językowego, stanowi część mojego zasobu słownictwa i aby je przedstawić muszę je wymówić. Ponty przyjmuje dość specyficzne stanowisko w sprawie wyżej opisanej. Otóż najpierw wyraża się, iż myśl działa sama, mowa jest myślą, ale kilka stron dalej wyjaśnia, że „w rzeczywistości [mowa i myśl] zawierają się [...] w sobie nawzajem, sens jest ogarnięty przez mowę, a mowa jest zewnętrznym istnieniem sensu”. Oznacza to, że dzieli mowę i sens jako różne, ale złączone w jednym.

Język gestów

Gesty są elementem języka, który do tej pory w pracy był pomijany. Uczyniłem tak dlatego, że jest nietypowy, nie werbalny, ale dosłowny. Różni się zatem zasadniczo od muzyki, malarstwa, pisarstwa i samej mowy. Gesty są szczególne gdyż trafnie i wyraźnie wyrażają emocje. Ponieważ są raczej nieme5 nie należą do sfery dźwiękowej ani malarskiej gdyż gesty opierają się na ruchu, który w malarstwie jest raczej pozorny, sugerowany, ale samego ruchu na obrazie pokazać się nie da. Można uchwycić coś w locie ale nie sprawić by „to coś” leciało. Dodatkowo gesty wyrażają nasze emocje i towarzyszy im silna reakcja organizmu np. pocenie się, jest to najsilniejszy sposób wyrażania emocji. Jeśli rozważamy język gestów dobrze jest przybliżyć w tym miejscu język gestów u zwierząt. Dlaczego? Po pierwsze jak już wspomniałem jest on najbardziej emocjonalny i przekazuje najsilniejsze przekazy np. kiedy pracodawca dowiaduje się, że jego pracownik rozbił mu samochód służbowy i zniszczył wartościowy ładunek krzyczy, poci się, silnie gestykuluje, macha rękoma, tupie i krzyczy. Wyraża swoje emocje podobnie jak zwierzęta kiedy np. na teren danego stada chce wkroczyć jakieś zwierze. U zwierząt wyróżniamy trzy rodzaje przekazywania informacji. Pierwszy to zostawianie śladów zapachowych, drugi to wycie, nawoływanie, trzeci służy do porozumiewania się na bliskich odległościach, z oczywistych względów machanie do kogoś kto nas nie widzi nie jest rozsądne. Gestykulacja u zwierząt jest bogatsza od innych technik komunikowania się, bardziej emocjonalna, oraz nad wyraz skuteczna. Łatwo to zaobserwować, zwierzęta nawołują się całymi dniami, często bez efektu, kiedy zaczynają gestykulować (oznacza to zawsze bardzo istotny przekaz i zwykle sytuacja jest napięta) reakcje są bardzo szybkie, czy to ucieczki, czy też ataku.
U ludzi jak zauważa autor „fenomenologii percepcji” sytuacja jest inna. W oparciu o dane psychologiczne, które mówią, iż człowiek nie szuka w sobie gestów, które obserwuje. Na podstawie gestów gniewu nie muszę przypominać sobie uczuć jakich doświadczałem, żeby przypomnieć sobie kiedy sam wykonywałem takie gesty. Dalej jednak Ponty wysuwa śmiałą tezę. Mówi, iż nie znamy mimiki innych nie znanych nam ludzi bądź zwierząt. Owszem w kwestii zwierząt należy się zgodzić, trzeba je poznać, żeby odgadnąć ich zachowanie np. żeby określić czy modliszka się cieszy, smuci, czy robi coś innego musiałbym dokładnie zbadać tego owada (oczywiście przy założeniu, że owad ma jakieś uczucia). Na przykładzie psów jest łatwiej jeśli widzę, że pasiak merda ogonem to wiem, że się cieszy. Ponty mówi „nie „rozumiem” seksualnej mimiki psa” na tym opierając zdanie, że nie znamy ich niektórych reakcji. Owszem nie skupiamy się na tym, ale podejrzewam, że naukowcy mogli by do tego dojść. Trzeba by dokładnie przebadać zwierzęta i poznać ich gesty. Od tego momentu jednakże nie mogę się zgodzić. Autor wchodzi bowiem z tym samym założeniem w świat ludzi i twierdzi, że nie znamy gestów innych ludzi. Jako przykład podaje ludy pierwotne i środowiska różne od jego własnego. Z tym stwierdzeniem nie można się w pełni zgodzić, raczej trzeba się nie zgodzić niż go przyjąć. Mimo, że ludzie mają różne gesty w założeniu są one bardzo podobne i tylko niektóre, pojedyncze znacząco się różnią. Są to czasem gesty bardzo typowe np. kciuk uniesiony do góry jest znakiem pozytywnym, ale nie w każdym kraju. Zwykle nie rozumiemy jedynie zupełnie nietypowych pozdrowień, bądź powitań strach, groźba, prośba, zwykle wygląda bardzo podobnie i od razu można rozpoznać czego ktoś od nas chce bądź oczekuje. Bardzo rzadko te podstawowe znaki różnią się tak znaczeni, żebyśmy nie mogli złapać nici porozumienia, dalej Ponty dobrze to opisuje:

„Wszystko dzieje się tak, jakby intencja innego zamieszkiwała moje ciało albo jakby moje intencje mieszkały w jego ciele. Gest, którego jestem świadkiem, zarysowuje przedmiot intencjonalny. Ten przedmiot staje się aktualny i zostaje w pełni zrozumiany, kiedy władze mojego ciała dopasują się do niego i pokryją się z nim. Gest jest przede mną niczym pytanie, ukazuje mi niektóre wrażliwe punkty świata, zaprasza mnie, by, podążając za nim, dotrzeć do tego świata[...] Podobnie gesty innego człowieka rozumiem nie przez akt intelektualnej interpretacji, bo komunikowanie się różnych świadomości nie tylko opiera się na wspólnym sensie ich doświadczeń, ale również ten sens ugruntowuje.”

Rozważmy teraz problem potrzeby korzystania z gestów. Czym jest gest? Jaka to forma języka? Gestu używamy tak jak było tu ujęte wcześniej do wyrażania pewnych uczuć, tak czynią zwierzęta i ludzie w sytuacjach stresowych. Używamy jednak gestów jeszcze w jednym wypadku, dość szczególnym nie występuje to u żadnego innego gatunku! Mianowicie poprzez pewne ruchy staramy się zarysować rzecz, zjawisko o jakim mówimy. Gest zbliża człowieka do świata zmysłowego, jest czymś w rodzaju pomostu, który zbliża nas do naturalnego świata. Pokazujemy coś bo chcemy przybliżyć naszego rozmówcę i pokazać mu coś jak najbardziej realnie. Kiedy np. opisujemy małego pieska jakiego kupiliśmy próbujemy zarysować jego wielkość, pokazać jak się zachowuje itd.
Ciekawym sposobem gestykulacji, który zauważa Ponty jest także „gestykulacja słowna”. Na czym ona polega? Otóż opisując czasem jakieś zjawisko, bądź przedmiot np. rower górski osobie, która nigdy go nie widziała, ale miała do czynienia ze zwykłym rowerem opisujemy go okrężnie, w pewnym sensie „gestykulując słowami” mówimy: wiesz rower górski, też ma dwa koła, ale ma taką rame przez środek i grube opony z takimi szerszymi bieżnikami jak w samochodzie, kierownik jest prosty nie taki normalny tylko prosty taki jak przy motorze ...itd. Te podkreślone zwroty, że coś jest „takie jak...” są właśnie momentem gestykulacyjnym w zdaniu. Ja określam przedmiot posilając się porównaniem, które jest zbliżone do gestu, ale występuje w języku.
Ponty opisując relacje uczucia ojcostwa stwierdza, że jest to „instytucja”, a to dlatego, że na wyspach Trobrianda zamieszkujący ją tubylcy nie znają ojcostwa. Dzieci są wychowywane pod opieką wuja ze strony matki, który traktuje je jak własne, który cieszy się z tego i traktuje je jak własne. Na tym przykładzie autor dochodzi do wniosku, że ojcostwo to coś w rodzaju „nabytej cechy” i raczej „zwyczaj” niż coś naturalnego. Stwierdzenie to uważam, za zupełnie mylne z bardzo prostej przyczyny. Otóż wyników badań i bardzo śmiałych założeń nie powinno się wysuwać na pojedyńczych przykładach. Gdybyśmy mieli oceniać wskaźnik takiego postępowania to będzie on mikroskopijny (nawet jeśli tubylców było by kilka milionów). Te wyniki należy raczej uznać za błędny pomiar, na tej samej zasadzie można by policzyć ludzi i zobaczyć kto urodził się bez palca, po czym postawić śmiały sąd, że nie prawdą jest iż człowiek powinien mieć dziesięć palców, bo wiele osób rodzi się bez palca. Dalej kolejny przykład na to, że nie ma czegoś takiego jak „znaki naturalne”. W tym miejscu przykładem są Japończycy, którzy uśmiechają się kiedy są zdenerwowani, a europejczycy czerwienieje, tupie nogą, albo blednie. Ten przykład również uważam, za niezbyt adekwatny zwłaszcza, że sam autor zauważa pewną właściwość. Otóż na zdenerwowanie ludzie zwyczajnie reagują bardzo skrajnie! Jedni czerwienieją inni bledną i już na tej podstawie można by wysnuć postulat, że ludzie mają dwie skrajne reakcje organizmu na ten sam bodziec zewnętrzny. Podobnie zresztą ta sprawa wygląda u zwierząt, te również w akcie złości, czy desperacji zachowują się w bardzo niekontrolowany sposób, ale nikt nie zastanawia się czy zachowania zwierząt są nienaturalne. Każdy zgadza się, że są naturalne, podobnie jest u ludzi. Naturalnie reagujemy inaczej zewnętrznie ale wewnętrznie bardzo podobnie, stresujemy się, wołamy pomocy, machamy wszystko wykonujemy inaczej zewnętrznie, ale potrzeba wewnętrzna jest taka sama. Oczekujemy pomocy, wyładowujemy frustracje, bądź płaczemy. Ciężko żeby każdy człowiek na świecie płakał w ten sam sposób bo mimo wszystko różnimy się znacznie nawet i fizycznie. Stąd też reakcje mimo, że niekiedy bardzo różne nazwałbym zdecydowanie „naturalnymi”.
Pozostał nam do omówienia język pisany jako ostatni. W zasadzie mówimy o wynalazku nietypowym, innym niż poprzednie rodzaje języka. Otóż pisarstwo faktycznie jest zupełnie sztucznym wytworem, który ma jasno określony cel i ograniczamy się do wykonywania zapisków tylko w jakimś celu. Można naturalnie pisać dla przyjemności, ale jest ona uwarunkowana jakąś celowością. Piszemy książkę, artykuł, żeby przelać na papier nasze przemyślenia, wyrazić chęci, podzielić się odczuciami. Dać upust swojej chęci, inaczej niż z gestami, które są naturalną przypadłością, inaczej sprawy mają się z muzyką i malarstwem, które co prawda sztuczne mają oddziaływać zarówno na zmysły jak i na intelekt. Inaczej znowu niż ze słowem mówionym, które podobnie jak gesty jest zupełnie naturalne. Pisarstwo wtórnie oddziałuje również na zmysł wzroku, bo czytamy pismo, ale generalnie cel jest jeden przekazać wiedzę w jak najlepszy sposób. Pismo to wynalazek starożytny, który de facto zrewolucjonizował owe czasy, dał nam możliwość sprawnego rozwoju i z pewnością gdyby nie pismo, nie moglibyśmy współistnieć w tak potężnych kulturach. Ludzie zmuszeni byli by do życia w małych społecznościach z ograniczoną komunikacją i wreszcie najważniejsze. Gdyby nie pismo cała nauka nie mogła by istnieć. Dlaczego? Niepodobna wyobrazić sobie uprawiania filozofii czy jakiejkolwiek nauki bez odwołania się do tekstów poprzednich pokoleń. Pismo jest teraz narzędziem, pewnym trybem w ciągu cywilizacyjnym, który jest jednym z tych napędzających całą machinę. Nie sposób ocenić roli pisma i jego wartości w całej historii cywilizacji. Również ta praca by bez niego nie powstała.

Podsumowanie

Język jest złożonym systemem, mianem tym określamy zarówno mowę, pisarstwo jak i malarstwo, muzykę oraz gesty. Z pewnością cała nasza komunikacja jak już wykazano sprowadza się do języka, jako sposobu porozumiewania się. Filozofia języka omawia bardzo ważną fundamentalną wartość jaką jest język, bo filozofia bez niego nie mogła by istnieć. Stąd więc jednym z przedmiotów tej nauki jest właśnie badanie języka, zmian jakie w nim zachodzą i ogólna analiza całego fenomenu języka. Oczywiście nie tylko filozofia zawdzięcza tak wiele językowi, ale badanie języka przynależy się właśnie filozofii jako nauce zajmującej się najszerzej tym wszystkim co z człowiekiem i jego egzystencją jest związane. Całe poznanie musi zawierać się w filozofii, a ponieważ poznajmy dzięki językowi to właśnie on musi znajdować się w sferze zainteresowań filozofów.
Mimo różnorodności języków, wielości rodzajów pism, różnych gestykulacji, to właśnie słowo, pochodzące przecież z języka łączy ludzi. Dzięki językowi możemy się porozumieć, czyli wejść na pierwszy stopień poznania drugiej osoby, jedynie poprzez język da się coś poznać głębiej, nie tylko zmysłowo. To bardzo ważna cecha języka, można coś dotknąć, obejrzeć, spróbować, ale żeby tak naprawdę móc powiedzieć co to jest trzeba użyć słów, właśnie języka, który nadaje sens naszemu poznaniu. To język przekracza poznanie. Widząc złoty kamień poznaję do zmysłowo i w zasadzie nic z tego nie wynika dla nikogo po za mną. Natomiast jeśli użyję języka słów, czy gestów i przekaże moją wiedzę innym ludzie dowiedzą się o istnieniu i cechach kamienia, które zdecyduję się przekazać. Poszerzam w ten sposób nie tylko swoją widzę, ale wykonuję ogromną pracę dla całej społeczności. Komunikacja rozwija nasz świat a język jest stymulatorem i motorem przemian. Nic z samego poznania nie wyniesie nikt po za jednostką póki ta nie użyje swojego języka do wzbogacenia poznania innych. Kiedy filozofia bada język robi to bardzo szeroko i precyzyjnie, po to ażeby uchwycić te szczególne własności języka.
Zauważyliśmy także, że nie tylko my posiadamy język „jakimś językiem” dysponują także zwierzęta, ale wszystkie bez wyjątku! Ostrzeżenia, czy nawet fale jakie emitują zwierzęta są pewnym językiem, ale w bardzo podstawowym stadium. Mimo, że język jest tak ubogi i w zasadzie się nie rozwija daje zwierzętom niesamowite korzyści. Jak też wspomniano jest częścią inteligencji, która sama chcąc coś określić musi posilać się słownictwem. Ciągłe połączenie inteligencji i słowa wykazuje pewną cechę wyróżniającą człowieka od zwierzęcia. Jeśli myślimy to myślimy o czymś, a myśląc o czymś musimy widzieć albo obrazy albo nazywać nasze widzenie, zwierzęta raczej widzą obrazy, my zdecydowanie nazywamy wszystko co nas otacza. Staramy się za wszelką cenę odebrać cechy indywidualności każdemu przedmiotowi i nadać mu cechy ogólne, odwołujące go do wielości innych podobnych przedmiotów. Dzięki językowi, można jednak zawsze powrócić do przedmiotu (ale w połączeniu ze zmysłami) widząc ponownie „tą szafkę” mogę znowu poczuć jej indywidualność.
Na zakończenie zacytuję fragment z podsumowania omawianego rozdziału M. Merleau-Ponty

„Zawsze dostrzegano, że gest lub mowa przeobrażają ciało, ale poprzestawano na stwierdzeniu, że stanowią one rozwinięcie lub przejaw innej mocy, myśli lub duszy. Nie widziano tego, że aby móc wyrażać, ciało musi w ostatecznej instancji stać się myślą lub intencją, którą dla nas znaczy. To ono pokazuje, to ono mów – oto czego dowiedzieliśmy się w tym rozdziale”

P. S. Niestety nie uwzględniłem przypisów z tekstu. Mogę je uzupełnić, ale nie sądzę, żeby ktoś był aż tak zainteresowany. Natomist zbędne cyferki usunę z czasem :)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Glorious! :D Bardzo ciekawa praca, w interesujący sposób opracowałeś trudny temat języka i mowy, poruszony przez Ponty'ego, który nawiasem mówiąc z tego co wiem, nie poradził sobie z nim tak dobrze jak Ty ;) Trafne, krytyczne uwagi przy niedorzecznych przykładach autora książki, gratuluję odwagi, mam nadzieję, że zagorzały "Pontysta" od filozofii języka pracę doceni, a nuż zrewolucjonizujesz jego myślenie w zakresie filozofii poniekąd szanowanego i poważanego Maurice Merleau-Ponty'ego ;P Napracowałeś się i naprawdę Ci się udało, brawo :* ...

Unknown pisze...

Jako filozoficzny laik, narazie milcze na temat warstwy merytorycznej pracy. W najblizszym czasie na pewno ja zweryfkiuje, zaprzyjazniajac sie bardziej z z panem Maurice. Powedziec tylko mogę, że pióro Autora mnie przekonało i zachęciło do zaczerpnięcia u źródła:)

Świetna praca:) Dziekuję za pomoc:) UŚMIECH DLA CIEBIBE:)

Wyszukiwarka

Google
 

O mnie

Moje zdjęcie
Warszawa, Mazowsze, Poland
Jestem studentem 3 roku filozofi. Lubię poznawać nowych ludzi, podróżować, żartować, robić ciągle coś nowego, odkrywać. Mam dziewczynę też studiuje filozofię na 3 roku. Kontakt: gg 4798704 Skype Lukas8656 Mail lukas86-1986@o2.pl